Po cichutku i w tajemnicy zdradzę jedno z moich wciąż niespełnionych marzeń. Opowiem troszeczkę i pokrótce o fascynacji skrzętnie ukrywanej, o której można napisać powieści i poematy. Zresztą niejedno napisano i pokazano w kinach na temat… tanga. Tak, przyznaję się – jestem cichą i tajemniczą fanką tego niezwykłego tańca.
Oczywiście bardzo chętnie oglądam turniejowe pokazy tancerzy, którzy opowiadają całe historie swoim tańcem. Przyznam, że zdarzyło mi się nawet obejrzeć kilka razy tańczące gwiazdy, które próbowały zmierzyć się z tangiem. Niemniej jednak prawdziwym uwielbieniem i podziwem darzę tango argentyńskie… magiczne, zmysłowe i pełne emocji.

Fascynujące tango argentyńskie
Historia tanga argentyńskiego mówi, że taniec ten zawsze wyrażał emocje, opowiadał historie o zawodach miłosnych i złamanych sercach. Nic więc dziwnego, że pięknie zatańczone tango zawsze wywołuje u mnie tzw. ciary. Zresztą emocje towarzyszą tangu od zawsze. Prawdziwe tango argentyńskie wywodzi się z podejrzanych spelunek, ciemnych ulic i innych niebezpiecznych miejsc. Jak łatwo się domyślić był to taniec zakazany i to przez długie lata. Mowa oczywiście o tzw. salonach.
Tango argentino narodziło się wraz z nowym wówczas, dwudziestym stuleciem, ale korzenie tańca sięgają hiszpańskiej habanery i flamenco okraszonej pełnymi ekspresji elemntami tańca afrykańskich niewolników. Z takiego połączenia musiała powstać piorunującą mieszanka wybuchowa, jaką w moim odczuciu jest argentyńskie tango.
Tango podbiło świat

Taniec, mimo kontrowersji i zakazów, dość szybko zdobył salony. Na szczęście i na nieszczęście. Z jednej strony cały świat ( w tym ja) może podziwiać piękne tanga, ale z drugiej – dzisiejsze turniejowe tańce nijak mają się do prawdziwych korzeni zmysłowego, grzesznego tanga argentyńskiego.
Niemniej jednak świat pokochał tango. O tangu się śpiewa, pisze książki (fantastyczna powieść „Mężczyzna, który tańczył tango”). Tango tańczy się w głośnych produkcjach filmowych. Począwszy od słynnego Rudolfa Valentino (w „Czterech jeźdźcach Apokalipsy”), przez Freda Astaire’a, Gena Kelly, po uwielbiane przeze mnie tango w wykonaniu Ala Pacino z „Zapachu Kobiety”.
Jak na razie tango jest od lat moją cichą fascynacją, niestety nie wykazuję większych uzdolnień tanecznych. Choć podobno wytrawny tancerz poprowadzi do tanga nawet całkiem niedoświadczoną partnerkę. Kto wie? Może kiedyś się odważę? Szczególnie, że prawdziwi mistrzowie tego tańca, to żywy dowód na to, że do tanga co prawda trzeba dwojga, ale nie muszą być to tancerze smukli, młodzi… a i tak są piękni i poruszający.
Zdjęcia: Shutterstock, pura-aventura.com