Portale plotkarskie prześcigają się w prezentowaniu oraz często ironicznym komentowaniu gwiazdek, gwiazdeczek, celebrytów, którzy aż lśnią od znanych logo, które wręcz krzyczą że są drogie. Nie od dziś luksusowa marka, znane logo to wyznacznik przynależności do pewnej grupy, nie oszukujmy się – uprzywilejowanych osób, które stać na torebki kosztujące kilkanaście tysięcy złotych czy buty o wartości najnowszego telewizora. Ale jest także zupełnie przeciwległy biegun: styl no-logo, czyli moda dla przeciwników ostentacyjnej reklamy poprzez znak firmowy na markowej odzieży, gadżetach itp.

Kto uwielbia markowe ciuchy…?
Dwie skrajne postawy w modzie – logo i no logo. Z jednej strony mamy całe rzesze znanych osób, które stają na tzw. ściankach z dumą prezentując nową torbę Vuitton czy buty, które jakiś czas temu prezentowała jedna z amerykańskich celebrytek. Dla wielu obserwatorów tzw. showbiznesu to inspiracja czy wręcz wzór do naśladowania. Przy czym nie każdego stać na ekskluzywne marki, ubrania, gadżety i akcesoria z logo projektanta. Rozwiązaniem są oczywiście tzw. podróbki… Niestety coraz częściej okazuje się, że nasze rodzime gwiazdeczki także nie są wolne od grzechu kupowania podróbek, które z mniejszym lub większym sukcesem udają kultowe szpilki z czerwoną podeszwą czy torebkę z upragnionym logo Prady. Zapewne dzięki temu można poczuć się „jedną/jednym z nich”, tych lepszych, którzy bywają w wielkim świecie i których stać…
Stanowcze NIE dla znanych marek
A jakie założenia i filozofia przyświecają wyznawcom nurtu no-logo? Najprawdopodobniej silnym impulsem do upowszechnienia się takiej postawy była książka „No logo” autorstwa Naomi Klein. Jest to swoisty protest przeciwko kultowi ekskluzywnych marek, komercjalizacji, ale również tendencji do windowania kosztów właśnie z powodu znanego logo. W nurcie no-logo są osoby, które za nic w świecie nie założą markowych ubrań, butów Adidasa czy okularów Ray ban. Są też mniej „ortodoksyjni” buntownicy – kupują markowe produkty, na których logo i metka nie są widoczne.
No-logo jest modne
Oczywiście okazuje się, że na wszystkim można zarabiać i rzeczy w nurcie no-logo coraz częściej stają się dobrami luksusowymi. Ba! można także całkiem trafnie rozpoznać ich producenta. Również wielkie firmy, domy mody wykorzystują ten trend. Doskonały przykład stanowi marka Gucci, która jakiś czas temu zrezygnowała z ostentacyjnego, charakterystycznego logo. W efekcie sprzedaż nowych kolekcji, z dyskretnym znakiem, była jeszcze większa.
Warto się zastanowić czym kierujemy się podczas zakupów. Czy rzeczywiście chodzi tylko o jakość, kiedy wybieramy markową odzież, buty, torebki, ekskluzywne marki? A może jesteśmy tak bardzo no-logo, że przepłacamy za brak znanej metki…?