„Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…” Kto nie zna tego zdania?! Retoryczne pytanie. Dla niektórych jest to zdanie kultowe, legendarne. Wiem coś o tym, bo mieszkam z takim „niektórym”. Śmiem twierdzić, że powyższy cytat jest dla mojego małżonka ważniejszy niż przysięga małżeńska…
Niezaprzeczalnie kultowe Gwiezdne Wojny
Szczerze mówiąc nawet nie byłam specjalnie zaskoczona, kiedy okazało się, że w pokoju mego wówczas jeszcze przyszłego męża stoi Gwiazda Śmierci poskładana oczywiście własnoręcznie. Jakby nie było mam przecież brata oraz ojca, którzy są wiernymi fanami Yody, Hana Solo, robotów oraz rudego kudłacza. Nie ukrywam również, że ja osobiście nie jestem fanką. I choć całą sagę, serię obejrzałam, niejednokrotnie… nadal nie pojmuję fenomenu Gwiezdnych Wojen.
Oczywiście nawet nie próbuję negować faktu iż jest to fenomen – w kulturze, kinematografii, ale również niezwykłe zjawisko społeczne. Wystarczy popatrzeć na dorosłych, podtatusiałych fanów wystrojonych w stroje rycerzy Jedi czy też bardziej fantazyjnie przebranych za Chewbaccę. Na szczęście mężczyźni mojego życia (tatko, brat i mąż) nie udzielają się aż tak bardzo, ale kto wie czy o tym po cichutku nie marzą. Co nie zmienia faktu, że przy okazji zapowiadanej, wyczekiwanej siódmej części kultowej serii, w naszym domu rozbrzmiewa ponownie doskonale znany motyw, a tubalny głos ogłasza, że „A long time ago in a galaxy far, far away…”. I zaczyna się wielki spektakl, wielkie odliczanie, wielkie wyczekiwanie.
Uporządkujmy trylogie kultowej sagi
Patrząc na dzisiejszych, nastoletnich fanów sagi aż trudno uwierzyć, że to szaleństwo ma już prawie 40 lat. Tak, tak… Pierwsza, a właściwie czwarta część powstała pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku. Pierwsza i czwarta dlatego, że najpierw powstały filmy, w których głównym bohaterem jest dorosły Luke Skywalker, a czarnym charakterem Darth Vader. Ponad dwadzieścia lat później rozpoczęto drugą trylogię, która opowiada o wydarzeniach znacznie wcześniejszych i pokazuje nam losy młodego Anakina, znanego potem jako zachrypnięty Darth Vader. Skomplikowane to wszystko, wiem… niemniej jednak chronologia wydarzeń w filmach jest nieco inna niż kolejność ich powstawania:
Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo (19 maja 1999)
Gwiezdne wojny: część II – Atak klonów (16 maja 2002)
Gwiezdne wojny: część III – Zemsta Sithów (15 maja 2005)
Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja (25 maja 1977)
Gwiezdne wojny: część V – Imperium kontratakuje (21 maja 1980)
Gwiezdne wojny: część VI – Powrót Jedi (25 maja 1983)
Odliczamy, czekamy… w grudniu premiera!
Wierni fani poczekali, bagatela 10 lat i jeszcze w tym roku będą mogli obejrzeć zapowiadaną VII część, która ma zapoczątkować trzecią już trylogię opowiadającą o dzielnych rycerzach i złych Sithach. Tym razem chronologicznie jest ok i akcja siódmej części pt. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” będzie rozgrywać się 30 lat po wydarzeniach znanych z „Powrotu Jedi”. Poznamy też nowych bohaterów, choć nie zabraknie tych doskonale znanych. W nowej odsłonie „Star Wars” pojawią się w rolach z poprzednich części m.in. Harrison Ford (Han Solo), Mark Hamill (Luke Skywalker) oraz Carrie Fisher, jako Leia.
Nie bez powodu piszę w liczbie mnogiej, że zobaczymy, poznamy itp. Jako dobra żona, córka, siostra będę również uczestniczyć w wielkim święcie, jakim na pewno będzie grudniowa premiera kolejnej opowieści z cyklu „Star Wars”.
Zdjęcia: wikipedia, filmweb Zwiastun: youtube