Ach te alergie… kto ich dziś nie ma. Praktycznie każdy, kogo zapytamy, bez wahania wymieni co najmniej kilka alergenów, które utrudniają mu życie. Niektórym sen z powiek spędza dieta bez uczulających pokarmów, inni wiedzą, że już za chwile zacznie się wiosenno – letnia batalia z pyłkami. I choć lubię się wyróżniać, ja również mam swoją listę alergenów, w moim przypadku są to np. niektóre owoce. Ale prawdziwą gwiazdą w tej kategorii jest mój małżonek, który jest uczulony na większość tego co w powietrzu.
To i owo o alergii
Jak łatwo się domyślić wraz z nadejściem wiosny życie mojego męża może zamienić się w kichająco – łzawiący koszmar, plus wysypki… Oczywiście ma swoje leki zalecone przez specjalistę po dokładnych badaniach, ale jak łatwo się domyślić, alergia i tak daje mu się we znaki.
Zapewne każdy wie, ale króciutko przypomnę co to alergia i dlaczego tak nam dokucza. Zgodnie z definicją alergia to objawy i reakcja organizmu na substancje, które w normalnych warunkach nie mają na nas negatywnego wpływu. Kiedy stają się alergenami prowokują system odpornościowy do produkcji przeciwciał, które łączą się z komórkami o wysokiej zawartości histamin. Widoczne i odczuwalne objawy to m.in. opuchlizna, pokrzywki, katar sienny kaszel, trudności z oddychaniem, astma. Mogą być to objawy ze strony układu pokarmowego, ale także gorączka czy nawet wstrząs anafilaktyczny. A zatem z alergią nie ma żartów.
Alergeny na każdą porę roku
Jeśli chodzi o pyłkowicę, która jest problemem mojego męża, tak naprawdę przez większość roku można mieć przekichane (dosłownie!). Co prawda większość alergenów wziewnych ma charakter sezonowy (poza roztoczami), ale mając na liście kilka, można kichać i łzawić przez wiele miesięcy. Zauważmy, że:
• między lutym a majem – pylą drzewa
• między majem a lipcem – uaktywniają się pyłki traw, drzew, chwastów, zbóż oraz zarodniki pleśni;
• między czerwcem a wrześniem – do ataku ruszają pyłki chwastów;
• między październikiem a styczniem – alergików męczą zarodniki grzybów pleśniowych.
Jak widać nie ma, że boli, trzeba się jakoś bronić. Małżonek ma w swoim zestawie np. brzozę, leszczynę (wczesna wiosna), trawy, zboża i chwasty (piękne lato) oraz grzyby alternaria (jesień). Nic więc dziwnego, że kiedy tylko może… ucieka nad morze.
Dlaczego morze..?
…bo jest to obszar o najmniejszym stężeniu alergizujących pyłków. Chłodniejsze, wilgotne powietrze nad ogromnym zbiornikiem wodnym jest wolne od pyłków, zanieczyszczeń, kurzu. Nawet jeśli występuje nieco wyższe stężenie alergenów, wystarczy uciec przed nimi na plażę. Generalnie morski klimat sprzyja drogom oddechowym. Występuje tu tak tzw. aerozol solankowy – powstający kiedy fale uderzają o brzeg, powietrze zawiera wówczas drobinki słonej wody. Ten specyficzny „spray” to balsam dla śluzówki dróg oddechowych – koi oraz regeneruje.
Jak łatwo się domyślić alergiczny małżonek już planuje i rezerwuje na okoliczność majowego weekendu i wszelkich wolnych dni…
Zdjęcia: Shutterstock