W naszym niewielkim, dwuosobowym (plus kot) gospodarstwie domowym, ja jestem tzw. wolnym strzelcem, natomiast mój poprawny i zorganizowany małżonek pracuje „jak należy”. Ma to swoje dobre i złe strony. Wiadomo praca w tzw. korporacjach, na bardziej eksponowanych stanowiskach bywa wyczerpująca i czasochłonna. Ale z drugiej strony są bonusy, często satysfakcja i… wolna chata dla wolnego strzelca.
Dochody, dodatki i bonusy mojego męża
Zaletą systemu, w którym ja działam zawodowo jest chociażby fakt, że mogę pracować w piżamie, dresie, z maseczką na twarzy. Od rana, późną nocą, w poniedziałek albo w niedzielne popołudnie. Przy czym samodzielne organizowanie czasu pracy nie jest oczywiście łatwym zadaniem, szczególnie kiedy ma się tendencje do odkładania na później. Mankamentem jest również zdecydowanie słabszy „socjal”, o który muszę zatroszczyć się sama. W porównaniu z moją sytuacją, bonusy, gratyfikacje i dodatki mojego małżonka prezentują się imponująco.
Oczywiście nie muszę chyba nadmieniać iż dochody wybranka mego serca znacznie przewyższają moje apanaże. No chyba, że trafi się dobry miesiąc, ciekawe zlecenia itp. Ponadto jego zarobki są stabilne i towarzyszą im bardzo praktyczne i ważne dla nas dodatki. Możemy m.in. korzystać z opieki medycznej, która oczywiście stanowi pakiet rodzinny. Dotyczy nie tylko lekarza pierwszego kontaktu, ale także wielu specjalistów.
Ubezpieczenie małżonka, czyli… mnie
Mąż ma również bardzo dobre ubezpieczenie na życie, a ostatnio w ramach dodatkowej gratyfikacji, zamiast premii, wybrał również opcję ubezpieczenia rodzinnego. Zdecydował się na ubezpieczenie małżonka. Tak mi powiedział. W pierwszym momencie zafrasowałam się nieco, pomyślałam nawet czy to dla mnie dobra informacja. Wiem, że firma, która ubezpiecza pracowników, to MetLife. Zajrzałam na stronę, do części poświęconej ubezpieczeniom rodzinnym, konkretnie ubezpieczeniu małżonka. Okazuje się, w razie mojej śmierci mąż otrzymuje wsparcie finansowe – aż 50% sumy ubezpieczenia. Hmm… poczułam się niepewnie. Ale okazało się, że szanowny mężczyzna zdecydował się na inną opcję – ubezpieczenie małżonka na wypadek groźnej choroby. Jak sam powiedział w trosce o mnie i ze względu na to, że moja sytuacja – wolnego strzelca, jest zdecydowanie mniej stabilna, jeśli chodzi o ubezpieczenia zdrowotne, na życie itp. Przy okazji dodał, ze MetLife – firma, która ich ubezpiecza, ma bardzo ciekawy pakiet ubezpieczeń rodzinnych dotyczących dziecka. Jak mam interpretować tę informację…??? Same zagadki.
Reasumując, w ten o to sposób pozostaję nadal niezależnym freelancerem, mogę darzyć sympatią korporacje, które dbają o pracowników, pracować w swoim rytmie i stylu oraz mieć zdecydowanie większe poczucie bezpieczeństwa… w razie czego.