Większość kobiet po 25 urodzinach zaczyna z niepokojem oczekiwać kolejnego jubileuszu. W okolicach trzydziestki pojawiają się charakterystyczne objawy, takie jak nerwowy chichot zamiast odpowiedzi na pytanie o wiek, wzrok wbity w lustro w poszukiwaniu zmarszczek i siwych włosów oraz rzewne wspomnienia minionej młodości. Po ostatniej wizycie mojej nastoletniej chrześnicy jestem na jakiś czas wyleczona z tęsknoty za licealną młodością. Dlaczego? Otóż biedne dziewczę dojrzewa. I ma trądzik. Ja też miałam…
Uroki młodości – nie do twarzy mi z pryszczem
Chyba każdy wie, że w większości przypadków za ten nieszczęsny, paskudny trądzik odpowiadają hormony. Główne przyczyny powstawania pryszczy są więc praktycznie nie do wyeliminowania i nie do zatrzymania, wszak dojrzeć trzeba. Do pryszczy również. Pół biedy jeśli są to przede wszystkim zaskórniki i gdzie niegdzie jakiś bardziej imponujący pryszcz. Wówczas można sobie poradzić korzystając z ogólnie dostępnych środków, kosmetyków do cery trądzikowej. Z tego co wiem dobrze jest również pilnować diety, czyli bez słodyczy, ostrych potraw i niestety rozsądnie z nabiałem. Gorzej jeśli pojawiają się imponujące rozmiarem, bolące pryszcze, trądzik grudkowo-krostkowy albo skupiony. W takiej sytuacji tradycyjne metody na pryszcze to zdecydowanie za mało.
Nie taki pryszcz straszny…?
Dzięki mojej nieszczęsnej bratanicy przypomniałam sobie, że nastoletniość bywa mało fajna. No cóż, byłam pryszczata i to nawet bardzo. A kilkanaście lat temu metody na pryszcze były jednak mniej skuteczne niż dzisiaj. Na szczęście moja zdeterminowana mama stawała na głowie, znalazła najlepszych dermatologów, którzy już wtedy stosowali nowoczesne metody leczenia trądziku. A teraz historia zatacza koło i mój problem powrócił u córy brata, który co ciekawe miał jako nastolatek bardzo ładną cerę. Rażąca niesprawiedliwość… Niestety u Młodej również konieczna jest farmakoterapia. W tej chwili są to tzw. retinoidy, czyli miejscowe środki przeciwzapalne. Oczywiście rezultaty po pewnym czasie są – pryszcze w nieśmiałym odwrocie, ale skóra sucha i podrażniona. A zatem kolejne zalecenia i zakup kosmetyków kojących. Póki co wystarcza retinoid w maści – skóra się goi, a Młoda i jej rodzice mają nadzieję, że nie będzie konieczna farmakoterapia doustna, czyli tzw. izotretynoina – retinoid w formie kapsułek.
Reasumując, spotkanie miało działanie terapeutyczne – ja wyleczyłam się na jakiś czas z nostalgii za nastoletniością, Młoda poczuła się uspokojona na widok mojej dziś ładnej, zdrowej cery. Bez zmarszczek i bez pryszczy.