Nie chcę się powtarzać, ale okoliczności zmuszają. Otóż lubię zdrowy ruch, różne formy aktywności fizycznej. Ostatnio nawet pochwaliłam się… planami i wiedzą na temat możliwości i różnorodności w tym zakresie. Nieco zafrasowana mina małżonka trochę ostudziła mój zapał wobec zajęć pole dance i aerobox. Ale natychmiast pojawił się nowy pomysł. Moim zdaniem wręcz idealny na nadchodzące zimne wieczory, późne szare poranki i wczesny zmierzch…
Zumba – to się tańczy!
Oczywiście po raz kolejny nie wymyślam prochu i nie odkrywam Ameryki. Zumba, która pojawiła się w czołówce moich fitnesowych planów, ma dziś bardzo szerokie grono wielbicieli, ze szczególnym wskazaniem na wielbicielki . Niemej jednak w moim przypadku byłaby to absolutna nowość, ba! nawet rewolucja jeśli chodzi o zdrowy ruch w mojej interpretacji.
Dlaczego zumba to dla mnie nowość…?
Musiałabym chyba zamknąć oczy i uszy kilka lat temu, żeby nie słyszeć o zumbie. Swojego czasu wiele Polek zwariowało na punkcie tej formy aktywności fizycznej. Nic dziwnego – zumba to znakomite połączenie aerobiku z tańcem, wzbogacone o najbardziej efektywne ćwiczenia siłowe. Mamy więc miks, który kobiety lubią najbardziej, z gwarancją dobrej zabawy i widocznych efektów. W zumbie odnajdujemy elementy najbardziej dynamicznych, rytmicznych, ale i zmysłowych tańców. Pojawiają się figury z czaczy, samby, mambo, salsy, cumbii, marengue. Doskonale bawią się też wielbicielki tanga, flamenco, a nawet tańca brzucha. Szalona, ale skuteczna zumba czerpie również z hip hopu, twista i reggeaton. A zatem dla każdego coś dobrego. No, prawie dla każdego. Niestety ja uważam się za osobę, która ma dwie lewe nogi do tańca…
Więcej energii, mniej lat i kilogramów
Skąd więc nagłe zainteresowanie dynamiczną i energetyczną zumbą? Odpowiedź jest oczywista – nic tak nie mobilizuje i nie zachęca jak koleżanka, która wygląda obecnie o 10 lat młodziej. Niedawno miałam okazję spotkać jedną ze studenckich przyjaciółek, która wyprowadziła się kilka lat temu do Lublina. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam dziewczynę… tak, tak dziewczynę młodszą o 10 lat i lżejszą o dobre 10 kg. Pierwsza myśl to oczywiście dieta cud, druga – wieka miłość, trzecia nieco paskudna – lifting i liposukcja! Tymczasem okazuje się, że sprawcą tego cudu jest właśnie rzeczona zumba w Lublinie oczywiście. Temat mnie zainteresował, gdyż z czasów studenckich pamiętam, że koleżanka również nie miałaby szans w Tańcu z Gwiazdami…
Ta naprawdę nie chodzi mi nawet o te kilogramy, bo nie mam aż tyle do zgubienia. Zdecydowanie największe wrażenie robi jej witalność, energia i naprawdę młodzieńczy błysk w oku. Podobno zumba oznacza „baw się i ruszaj”. Taką informacją znalazłam na stronie internetowej klubu, w którym tańczy moja koleżanka. Szczerze mówiąc podoba mi się takie przesłanie, a klub działa również w moim mieście. I właśnie dlatego coraz poważniej myślę o gorących rytmach zumby. I o tym, żeby zmierzyć się ze swoimi kompleksami oraz lękami, jakie od lat wzbudza we mnie taneczny parkiet.
Zdjęcia: Shutterstock