Lubię ruch, aktywność fizyczną, ćwiczę, biegam, pływam. Z systematycznością bywa różnie, ale też nie najgorzej. Jako osoba ciekawa świata i otwarta na to co nowe, stale szukam ciekawych sposobów na aktywność. Jakby nie było zdrowy ruch to nie tylko aerobic, siłownia czy jogging.
Poszukując nowych form atrakcyjnego i nienudnego ruchu trafiłam na kilka naprawdę interesujących propozycji. Takich, które wydają się zarówno kuszące, jak i efektywne. Co prawda ćwiczę, bo lubię lecz nie ukrywam, że sprawne, ładne ciało i świetna kondycja są zawsze mile widziane. Przyznam, że szanowny małżonek na widok efektów mojego szperania w sieci i analizowania oferty klubów fitness, pokiwał tylko głową, westchnął i… machnął ręką.
A może pole dance?
Nie będę chyba specjalnie oryginalna pisząc, że zainteresowałam się pole dance. Myślę, że ten wybór wywołał największą konsternację u mojego męża. Usłyszałam nawet zdanie „Tego jeszcze nie było, żona na rurce”. Tymczasem w toku poszukiwań poznałam wiele naprawdę interesujących faktów na temat specyfiki oraz historii tej dyscypliny. Przede wszystkim jest to naprawdę ciężka praca. Pole dance łączy bowiem elementy fitnessu i akrobatyki. No i trzeba mieć świetną kondycje, parę w mięśniach oraz oczywiście masę wdzięku, żeby wykonywać nawet całkiem proste ewolucje na drążku. Poza tym sceptycy kojarzący pole dance tylko z klubami nocnymi powinni wiedzieć, że pierwsze tańce, ćwiczenia przy słupie wykonywano już w XII wieku w Chinach oraz w Indiach. Erotyczny charakter pole dance to oczywiście Amerykanie i taniec Hoochi Coochi święcący triumfy dopiero pod koniec XIX wieku. Złą opinię o pole dance przełamano dopiero w latach 90-tych XX wieku dzięki trenerce Fawni Monday Dietrich, która jako prekursorka włączyła pole dance do zajęć fitness, a w 1994 otworzyła pierwszą szkołę tańca na rurze. Dziś jest to coraz bardziej popularna forma aktywności fizycznej, a także dyscyplina sportowo – artystyczna, z prawdziwymi mistrzami i mistrzyniami oraz międzynarodowymi zawodami.
Strong Girl i aerobox
A może zamiast tańca trochę kopania i boksowania? Aerobox to kolejna nader interesująca forma ruchu. A przy tym jakże skuteczne rozładowanie stresu i złych emocji. Jak łatwo się domyślić aerobox łączy fitness z elementami sztuk walki – boksu, kickboxingu. Jest to bez wątpienia trening bardzo intensywny, ale co szczególnie ważne, działa kompleksowo na całe ciało. Kopiąc, boksując w różnych konfiguracjach zapewniamy sobie solidny trening cardio, a zatem spalamy tę paskudną tkankę tłuszczową. Ciosy, wymachy to idealny sposób na wypracowanie silnych ramion, mięśni brzucha i szczupłej talii. Kopiemy, uwalniamy napięcie, a przy okazji kształtujemy mięśnie ud, łydek i pośladków. Interwałowy charakter pozwala wypracować równowagę. Aerobox to sposób na kondycję, elastyczne, silne mięśnie, koordynację ruchową i zdrowy kręgosłup. Podoba mi się!
4 minuty dla twardziela
Tabata… wystarczy wspomnieć, że jest to trening opracowany przez japońskiego naukowca dla zawodowych łyżwiarzy. Co jeszcze? Naprawdę wystarczą 4 minuty, żeby solidnie przeczołgać swoje ciało. Klucz do efektywności tabaty to połączenie ćwiczeń anaerobowych i aerobowych, wykonywanych na przemian. A zatem mamy tu intensywny trening interwałowy (anaeorobowy), ćwiczący wytrzymałość beztlenową. Mięśnie pracują bowiem tak intensywnie, że zachodzi w nich spalanie beztlenowe. Z kolei w treningu aerobowym – tlenowym, mamy za zadanie wykonywać umiarkowanie intensywne ćwiczenia i dostarczamy mięśniom tlen. Jest to trening wyjątkowo skuteczny, jeśli chodzi o spalanie tkanki tłuszczowej, wydolność i kondycję. Opiera się na 4 podstawowych zasadach: trwa 4 minuty, przez 20 sekund należy wykonywać jak najwięcej powtórzeń ćwiczenia (pompek, burpees, wypadów itp.), 10 sekund aktywnego wypoczynku po każdej 20 sekundowej sesji i tak 8 razy. Powodzenia. Ja już wiem, że tabata daje nieźle w kość.
Zdjęcia: Shutterstock