By słońce zachodziło ładnie

Postanowiłam podreperować nieco formę, zadbać o wygląd. Nie wiem czy to dobry pomysł przed świętami, kiedy w perspektywie są dni przy suto zastawionym stole…Ale jakby nie patrzeć zaraz po świętach nadejdzie Sylwester, a potem może przydarzyć się karnawałowe wyjście. A zatem staram się stosować rozsądną dietę, a także postanowiłam ćwiczyć.

zachód słońca
źródło:www.szerokikadr.pl

Zachód słońca vs trening
Postawiłam na popołudniowe treningi w domowych pieleszach. Wtedy mam tzw. wolną chatę, trochę czasu i resztki zapału. W ten oto zupełnie nieoczekiwany sposób oderwałam popołudniowy wzrok od monitora, stanęłam w sportowym rynsztunku na środku pokoju, spojrzałam w okno i… chwyciłam za foto sprzęt, aby utrwalić tzw. urok chwili, czyli zachód słońca proszę państwa. Otóż okazuje się, że kiedy zasiadałam przed komputerem, za moimi plecami mieszczucha rozgrywał się prawdziwy spektakl. Zachodzące słońce nad centrum wielkiego miasta może wyglądać naprawdę urzekająco. A zatem zapomniałam o przysiadach, pompkach oraz innych wyskokach i zaczęłam pstrykać, kombinować, ustawiać. Zdjęcia wyszły słabe… niestety
Ale od czego mamy komputer, internet i wujka google. Najbardziej oczywiste pytanie – jak robić dobre zdjęcia podczas zachodu słońca – i szukam… Powtórzę dla porządku, że trampki na bok i po sportowych wyczynach. Zasiadłam znów przed komputerem. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie pstrykałam już zdjęć, bo słońce zaszło. A trening odpuściłam, bo w międzyczasie wrócił małżonek, a nie będę się ośmieszać w trykocie i legginsach oraz w podskokach.

W poszukiwaniu wiedzy i inspiracji
Wracając do meritum. Okazuje się, że w świecie fotografików, temat zachodzącego słońca to nie lada wyzwanie. Z jednej strony w realu widok jest taki, że aż się prosi o uwiecznienie. Z drugiej strony, podobnie jak w przypadku wielu wyjątkowych, ważnych i niezwykłych tematów, łatwo popaść w przesadę i kicz. Bardzo spodobało mi się zdanie, które znalazłam w naprawdę fajnie napisanym tekście o tym, jak robić dobre zdjęcia zachodzącego słońca. Otóż autor napisał, że jest to „…jeden z synonimów kiczu. Pod tym względem dorównuje mu chyba tylko jeleń na rykowisku…”
Dobrze napisane i trafnie, podobnie jak inne cenne wskazówki, które znalazłam w tym tekście. Podobało mi się m.in. to, że autor nie skupił się na technicznych aspektach, ale na swoistym wykorzystaniu zachodzącego słońca do opowiedzenia fotografią jakiejś historii. Przy czym nie zaleca totalnej improwizacji i free stylu. Zdecydowanie doradza, żeby jak najlepiej poznać sprzęt i jego możliwości, co oczywiście uczyniłam z rozkoszą zaraz po kupieniu mojego aparatu. Podoba mi się również koncepcja oczekiwania na moment, który warto uchwycić, zamiast pstrykania bez umiaru, albo fotografowania na siłę „bo tak ładnie zachodzi słońce”.

Dodaj komentarz