Odkąd pamiętam mój małżonek uwielbiał motocykle, a od 4 lat jest szczęśliwym posiadaczem własnych ryczących dwóch kółek. Przyznam, że przez ten czas opierałam się namowom i peanom na temat motocyklowej jazdy. W tym roku odważyłam się, skusiłam się i… chyba wpadłam. Coś jest na rzeczy z tą opiewaną swobodą, wolnością i przyjemnością. Ja to poczułam. A jako klasyczna kobieta niemałą frajdę miałam również w czasie kompletowania rynsztunku, bez którego małżonek nie zabrałby mnie na pierwszą i kolejne przejażdżki.
Nie ukrywam, że taką miałam wizję motocyklistki…

Ale małżonek odarł mnie ze złudzeń…




Kto wie, może gdybym wsiadła na motor kilka lat temu…



Zdjęcia: Shutterstock, Pinterest,wallpapers.fansshare.com, propertycasualty360.com, theweddingspecialists.net, buggy.com