Cytując jeden z przebojów legendarnej Ireny Santor przyznam – „A ja lubię w telewizji seriale”. Oczywiście nie wszystkie i jak się okazuje bardzo różne…
„Przyjaciele”
Absolutny numer 1 na zawsze, niezagrożony na pozycji lidera
Od lat jestem wielbicielką szóstki nowojorskich przyjaciół, a ich losy, niezmiennie bawią, wzruszają, inspirują. Zmieniają się czasem fascynacje oraz uluubieńcy. Oczywiście w pierwszej kolejności kibicowałam Rachel i Rossowi. I nie da się ukryć, że nadal są mi bliscy, szczególnie Rachel w interpretacji Jennifer Aniston. Ale z czasem polubiłam szczerze neurotyczną Monikę i wrażliwca Chandlera. Zresztą! Uwielbiam ich wszystkich!
I jako kontrapunkt całkiem niedawne odkrycie i zupełnie inna bajka, czyli „Dochodzenie”
Zaczęłam od amerykańskiej wersji z genialną moim zdaniem Mireille Enos, w roli Sary Linden. I przyznam się, że serial wciągnął, zassał i pochłonął mnie całkowicie. Oczywiście jak przystało na serię w kilku sezonach, najbardziej fascynująca była pierwsza odsłona, ale i tak jestem fanką. Potem był czas na książkę, która okazała się całkiem inną opowieścią, a zatem musiałam sięgnąć po oryginalny, duński serial „Forbrydelsen”. I oczywiście polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Sara Lund w oryginale – również znakomita.
I znów na wesoło, czyli „Współczesna rodzinka”
Świetne poczucie humoru, fantastyczna rodzina w całości i każda z postaci osobno. Znakomita rola Sofii Vergary, która udowodnia, że kobieta o urodzie zapierającej dech, może być zabawna. Ed O’Neill… wiadomo, bezbłędny jako senior rodu.
A teraz znowu poważnie oraz strasznie, czyli kolejny hit „True Detective”
Pierwszy sezon oglądałam na wdechu. Ze względu na fabułę i brawurowe role. Duet Matthew
McConaughey i Woody Harrelson to absolutne mistrzostwo świata. Za chwilę rusza kolejny sezon, nowe postaci, nowe historie i mam nadzieje, że powróci niepokojący ale jakże przyjemny dreszcz emocji. Obsada znów niezła – Vince Vauhn i Colin Farell. Zapowiada się… oj zapowiada!