Zasadniczo uważam się za osobę dość dobrze zorientowaną co w trawie piszczy w wielu dziedzinach. Ta, jak się okazuje złudna, pewność siebie dotyczy również szeroko rozumianej dbałości o urodę. Tymczasem właśnie po raz kolejny przekonałam się, że człowiek uczy się całe życie…
Kiedy ja poznałam Sally… Hansen
No cóż, przyjmę zatem, że otwartość na nowe to cecha ludzi światłych i ciekawych życia. I właśnie całkiem niedawno, w ramach poszerzania horyzontów, poznałam markę Sally Hansen. Moja koleżanka, która zaprezentowała mi walory kosmetyków tej marki, była bardzo zdziwiona, że nie znam podobno absolutnie najlepszych produktów do pielęgnacji i zdobienia paznokci. Szczerze mówiąc moja bratowa również okazała niemałe zaskoczenie, kiedy dowiedziała się o mojej niewiedzy oraz ignorancji.
To, co najlepsze dla moich dłoni
Zakładając (zapewne optymistycznie), że są jeszcze inne nieuświadomione kobiety, które nie znają produktów Sally Hansen, napiszę tylko, że marka już prawie 60 lat i jest amerykańska. A zatem używam obecnie lakierów, odżywek i akcesoriów zza oceanu! Początek wielkiego sukcesu pani Sally Hansen (nazwa marki pochodzi oczywiście od realnej, kreatywnej bizneswoman), to koniec lat 50-tych i pionierska, wyjątkowa odżywka Hard As Nails. Był to skromny, ale bardzo dobry początek całej linii produktów, dzięki którym każda kobieta może profesjonalnie zadbać o piękno dłoni i paznokci.
Sally Hansen w mojej ulubionej drogerii
Oczywiście obecnie oferta jest zdecydowanie bardziej różnorodna i bogata. Okazuje się, że w mojej ulubionej drogerii hebe mogę znaleźć prawdziwą feerię barw lakierów, odżywki, akcesoria, a nawet… rajstopy w sprayu z logo Sally Hansen. Co prawda produkty tej marki nie należą do tanich, ale ich jakość w pełni uzasadnia większe koszty. Już wiem, że mój nowy lakier w kolorze lila róż jest bardzo trwały. Po tygodniu od wykonania manicure nadal jest na paznokciach i prezentuje się ładnie oraz świeżo.
Z tego co wiem w sklepach hebe zdarzają się dość często konsultacje, prezentacje związane z tą właśnie marką. Jak słowo daję – na następnym spotkaniu moja obecność będzie obowiązkowa.
Zdjęcia: sallyhansen.com, Jeronimo Martins